sobota, 31 marca 2012

Gaz, gaz, gaz by M.T. DT







Zielonkawa mgła zasnuła całą okolicę. Smrod był nie do opisania; właściwie to i również nie do wytrzymania. Przechodzenie przez kłębiące się opary było równie męczące, co przedzieranie się przez bagno. Każdy, kto był zmuszony wkroczyć za zasłonę tej dziwnej mgły, doznawał zawrotów głowy i nieprzyjemnych mdłości. Nie inaczej było z siostrami, które mimo tych przeciwności wciąż przeszukiwały każdy zaułek miasta...
– Mówili, że wykorzystają przeciwko nam każdą mroczną tajemnicę tego miasta – zachrypiała nowicjuszka, zasłaniając usta welonem. – Zaczynam rozumieć, co to znaczy.
– To tylko opary gazu – uspokoiła ją jedna ze starszych sióstr. – Jestem pewna, że nawet ci biedacy nie potrafią w nich wytrzymać. Grunt to spokój.
– Spokój to nie zawsze najlepszy doradca... - rzekła wieszczka na pozór normalnym, lecz jakby sennym głosem. - O ile nie widząc nic, mogę polegać na swym węchu, to opary te pochodzą z sieci kanalizacyjnej. Zapewne uderzenie komety całkiem ją zniszczyło.
– Ale to było już tak dawno! - zaprotestowała nowicjuszka. - Nie wierzę, żeby nadal mogło tak śmierdzieć.
– Smród to nie najgorsze, co się stamtąd wydobywa... - mruknęła Matka Przełożona, spoglądając przez gęstą mgłę na zarysy budynków. - Myślę, że powinnyśmy zachować tu szczególną ostrożność.



wtorek, 27 marca 2012

Ożywione mury by M.T. DT







-Co za paskudne miejsce – jęknęła jedna z sióstr. Była już chora i osłabiona długą wędrówką przez miasto, a do tego wiedziała, że nie może tu zostać. Każdy zaułek Mordheim krył w sobie ponure tajemnice, którym jedna kobieta nie zdołałaby stawić czoła. Niektórym pewnie i cały zakon by czoła nie stawił, pomyślała, lękliwie spoglądając po innych siostrach, czy aby nie dostrzegły, że bluźni. Ale żadna z towarzyszek nawet na nią nie spojrzała. Wszystkie były poważnie zaniepokojone i rozglądały się dokoła, jakby czekając na cios ze strony niewidzialnego wroga.
– To tutaj – mruknęła Matka Przełożona. - Zachowajcie szczególną czujność. To bardzo złe miejsce, pełne chorej, nieokiełznanej magii.
– Czarnoksiężnicy nie mogliby chyba tutaj mieszkać – zauważyła jedna z nowicjuszek. - Domy wyglądają na całkiem opuszczone.
– To nie ludzie ani jakiekolwiek żywe istoty są tutaj zagrożeniem, moje dziecko – odrzekła grobowym głosem wieszczka. - Lecz same te opuszczone, jak słusznie zauważyłaś, domy.
– Te mury nienawidzą ludzi. - powiedziała Matka. - I choć trudno w to uwierzyć, potrafią nawet zabijać.
Tuż obok z hukiem upadła cegła. Siostry wydały pełen zgrozy pomruk. Najwyraźniej budynki słyszały, kiedy się o nich mówiło.
– Jak już mówiłam – dodała Matka Przełożona. - Należy zachować szczególną czujność.



sobota, 24 marca 2012

Prosto w oczy by Skavenblight DT







Wydawało się, że nie ma nic gorszego od spadających meteorytów, spękanej ziemi i demonów, gnębiących ludzkość w tych dniach. A jednak, okazało się, że siły Chaosu szykują jeszcze potworniejszą niespodziankę, niż to, co spotkało śmiałków do tej pory. W głębi miasta skryła się – jeśli można doskonale widoczną postać nazwać ukrytą – potworna poczwara. Powiadają, że śpi na niewyobrażalnych skarbach. Powiadają jednak także, że jedno jej spojrzenie może zabić...


piątek, 23 marca 2012

Koszmar z gwiazd by Garran







Przeklęci astronomowie –uczeni tak potępiani po niedawnej tragedii Mordheim znów wypatrzyli nieszczęście.. Będąc pod wielką presją astronomowie bacznie spoglądali w niebiosa. Ku ich zgrozie przez eter znów wędrowała kometa! Jakaż była to dla nich ulga gdy obiekt ten poruszał się naturalnie, omijając pozostałe miasta Imperium zasługujące na gniew bogów. Jednak od komety odłączyła się mała jej cząstka ciągnięta w stronę planety przez jej naturalne siły! Uczeni podnieśli ostrzegawczy krzyk i intensywnie poczęli wyprowadzać się z swych domostw wiedząc, że kościół z chęcią w nich upatrzy winnych w razie kolejnej katastrofy. Następnej nocy ciemne niebo zostało przecięte jasną smugą. Spadająca gwiazda – namiastka Gniewu Sigmara spadła gdzieś w okolicach Dziury. Całe szczęście wielkość jej była niewielka, miejsce upadku z kolei przyzwyczajone do takich wydarzeń.
Pierwszego dnia bandy przemierzające Mordheim, bez ekscytacji przyjęły wieść o upadku gwiezdnego kamienia, zajęte się walką o przeżycie i gromadzeniem bogactw. Następnego wieczoru ‘Ostrza znad Reiku’ kapitana Gustawa Franza napotkały na człowieka uciekającego w panice. Uspokojony i zabrany poza mury miasta przy kuflu mocnego piwa opowiedział historię bandy do której jeszcze godziny temu należał, a która już nie istnieje…
Ich dowodzący Konrad Stecht po rozmowie z pewnym astronomem zadecydował, że dziś będą zmierzać w kierunku Dziury. Wydał dodatkowe złote korony na doposażenie załogi, opłacił też parę najemnych ostrzy do pomocy. Dziura wszakże cieszyła się sławą najgorsza z najgorszych. Jak się okazało wędrowali ‘całe szczęście’ w jej pobliże, nie zaś bezpośrednio. Po drodze morale mocno wzrosło gdy natrafili na starcie krasnoludzkich poszukiwaczy skarbów z kultystami. Wspierając starszych kuzynów zbrojnym ramieniem wyparli wyznawców Pana Cieni, którzy to pierzchli w popłochu. Krasnoludy ‘uczciwie’ podzieliły się zyskiem oddając pod komendę Her Stechta jedną z trzech części łupów i obie bandy rozeszły się w pokoju. Dowódca miał jakiś szczególny cel którego nie zdradzał. Czuło się coś w powietrzu. Coś o wiele gorszego niż zaciekła walka o skarby, czy młoda mantikora którą niedawno pokonali. Wtedy rozpętało się całe piekło. W głowie po tym pozostały tylko wyrywkowe sceny grozy. Coś wystrzeliło z kanału niczym strzała, rozrywając łowcę z Kislevu zatrudnionego rano. Padło kilka strzał, huknęły pistolety jednak tak szybko jak bestia się pojawiła tak szybko zniknęła! Wszyscy czekali w napięciu. Pamięć ocalałego była w strzępach tak jak jego umysł. O dalszej rzeźni jaka się rozpętała opowiadał nieskładnie, pełen strachu. Ostatecznie przeżył tylko on, gdyż w strachu począł uciekać już po pierwszych chwilach starcia.


Wielka Biblioteka