piątek, 27 stycznia 2012

Grobowiec Zarazy by Skavenblight DT


Gdyby zaraza i rozkład nie były obecne w Mordheim, nie można by było nazwać tego czasu Apokalipsą. Zapach zgnilizny i stęchlizny dotarł w każdy kąt miasta. Trzeci widmowy Jeździec pokazuje swe oblicze – a jest to nikt inny, jak sam Nurgle, którego umiłowane dzieci, z potwornym Zgnilcem na czele, od dawna już czekają w Mordheim...


wtorek, 24 stycznia 2012

Czas zmian by Skavenblight DT


Nawet w Czasie Apokalipsy nikt nie spodziewał się takiej interwencji Pana Zmian. Przeszukiwanie miasta kończy się – a raczej zaczyna – dla wszystkich fatalnie. Czas i przestrzeń tworzą zawirowania, w ogólnym zamęcie znika nagle większość wojowników. Teraz trzeba znaleźć swoich i ustrzec się przed niebezpieczeństwami...


poniedziałek, 23 stycznia 2012

Polowanie na niewolnice by Skavenblight DT


Wydaje się, że bogaci ludzie nawet w Czasie Apokalipsy nie mają większych problemów: większość dowódców band wzrusza tylko ramionami, słysząc pogłoskę, że z transportu niewolnic z haremu jakiegoś arabskiego bogacza uciekło kilka dziewcząt. Nie wiedzą jeszcze, jak niezwykłe są to dziewczęta i że skryły się właśnie w Mordheim...


piątek, 20 stycznia 2012

Rytuał Przeklętego Pielgrzyma by Skavenblight DT







Nicodemus spojrzał z trudem poprzez aurę zielonkawego blasku. Tak, byli tu. Mali, śmieszni ludzie, nie dorastający mu do pięt - dosłownie i w przenośni. Z drugiej strony również nadchodziły jakieś kurduple. Cóż, nie miało to teraz najmniejszego znaczenia. Ani jedni, ani drudzy nie odważą się go zaatakować podczas odprawiania rytuału. Przecież słyszeli o nim, i wiedzą, że kogo jak kogo, ale Nicodemusa niepokoić nie należy. A nawet jakby chcieli mu przerwać, nie mają najmniejszych szans. Żadna aura nie przepuści żywego wroga. Ani kuli, ani strzały, ani bełtu. Nie jest to możliwe. Przecież aura jest dziełem największego z czarodziejów...
A jednak nadchodzą, pomyślał, kątem oka dostrzegając ruch. Dobrze. Tym lepiej. Najważniejsze, by nie przerywali rytuału. Po nim nieistotne będzie już, kto i czego od niego chce. Największy z czarodziejów wreszcie przestanie być wyszydzany. Wreszcie nie tylko wzrost będzie świadczył o jego wielkości. Wreszcie klątwa demona zostanie zdjęta. Wszystko wróci do normy... będzie znów tak samo... albo lepiej...
- Niech tylko ktoś odważy się przekroczyć linię tego kręgu... - zamruczał. - Nie wiem, co mu zrobię, ale pewne jest jedno... nie wyjdzie z tego żywy...


czwartek, 19 stycznia 2012

Przeklęty Bibliotekarz by Skavenblight DT


Przed uderzeniem meteorytu w Mordheim, znajdował się tam olbrzymi budynek biblioteki, wzniesiony w celu niesienia kaganka oświaty ludności miasta. Wielu ludzi dbało o stan zgromadzonych dzieł, ale tylko jeden człowiek miał obowiązek czuwania nad specjalną kolekcją dzieł traktujących o zakazanych dziedzinach. Pod fałszywym pretekstem poszukiwania skutecznych sposobów zwalczania mutacji oraz wszelkich przejawów zwolenników chaosu, prowadził swoje własne zakazane studia nad dziedzinami demonologii i nekromancji.
Kiedy na niebie pojawiła się kometa z dwoma ogonami, a po mieście rozniosła się wieść, że to znak powrotu Sigmara, w umyśle bibliotekarza zapłonęła myśl podsycana przez demona zaklętego w wielkiej czarnej księdze - myśl, że chcą pozbawić go jego wspaniałego zbioru. Bibliotekarz, już wtedy oszalały od zdobytej wiedzy, wykonał rytuał przyzwania demona, dając mu swą duszę i ciało w zamian za pomoc w obronie zgromadzonych woluminów przed poszukiwaczami, którzy chcieliby wykraść lub zniszczyć jego kolekcję. Kiedy na miasto spadł meteoryt, wszystko zostało praktycznie zniszczone, a budynek biblioteki został prawie doszczętnie zburzony. Gdy spaczeń zetknął się z przeklętymi księgami, te zaczęły wydzielać wielobarwne dymy, które osiadły nad okolicą, siejąc zgubę każdemu niekompetentnemu magusowi. Po bibliotece pozostały tylko ruiny, a wśród tych ruin znajduje się stojak z otwartą wielką czarna księgą, z której słychać opętańcze krzyki i wrzaski, przypominające wszystkim nierozważnym poszukiwaczom przygód, że nikt nie ma prawa przekroczyć murów biblioteki bez zgody przeklętego bibliotekarza. Bibliotekarza, który czai się gdzieś w ruinach, by chronić swój cenny skarb....



piątek, 13 stycznia 2012

Nagła egzekucja by Skavenblight DT


- Wodzu - zawołał Markus. - Wolałbym nie wchodzić do tego budynku.
Kapitan Teichfischer spojrzał na niego pogardliwie.
- A dlaczegóż to nie chcesz tam wchodzić? - prychnął. - Strach cię obleciał? Możesz nie wchodzić, jak nie chcesz. Znajdzie się wśród nas ktoś odważniejszy.
- Nie chciałbym, żeby ktokolwiek tam wchodził. Czuję, że tam jest coś niedobrego. Szczuroludzie... - odrzekł Markus i urwał, widząc niedowierzanie na twarzy dowódcy.
Reiklandczycy zachichotali. Nie pierwszy raz Markus wymyślał niestworzone historie, byle tylko wykręcić się od obowiązków. Fakt, że raz wycofał się z cmentarza, a chwilę potem kilku zmarłych opuściło swe groby. No, i rzeczywiście kultyści Pana Cieni byli w tamtym domu, przy pełni Morrslieba, ale przecież to przypadek. Wszystko przypadki. Zresztą tamto można było przewidzieć, a ten budynek? Wyglądał całkiem normalnie. W dodatku w sąsiednich domach na piętrach czaili się
strzelcy. Cokolwiek tam było, długo nie pożyje.
- Nie, mój drogi. To już przesada. Zastanów się, czy naprawdę chcesz prowadzić poszukiwania w Mordheim. - odrzekł gniewnie Teichfischer. - Szczuroludzie! To jest niepodobne do największego tchórzostwa. Jeśli zechcesz, zrobię to za ciebie. Ja wejdę tam sam. Teraz. A ty wstydź się, bo hańbisz honor swego kraju taką postawą. Po czym uśmiechnięty przekroczył próg. Reiklandczycy zamilkli, chociaż uśmiechy nie zeszły im z twarzy. Patrzyli i słuchali spokojnych kroków kapitana, które rozbrzmiewały głośnym stukotem w całym budynku. Markus zacisnął powieki. Kroki skierowały się po schodach na piętro. Wciąż były głośne i regularne. Po czym nagle umilkły i nastąpiła cisza. Zaraz po krzyku konającego kapitana.

sobota, 7 stycznia 2012

Na celowniku Johanna Nożownika by Skavenblight DT







Kto pyta, nie błądzi. Bywa też jednak tak, że odpowiedzią na pytanie o imię tego człowieka jest jedynie nóż, wystający z klatki piersiowej i wytrzeszczone w bolesnym zdumieniu oczy. To pierwsze i zwykle ostatnie spotkanie z Johannem Nożownikiem, legendarnym już w Mordheim zabójcą, zdolnym do wszystkiego... Można oczywiście wynająć go za drobną opłatą. Johann jednak tym razem nie ma ochoty układać się ani z dowódcą jednej z band, ani z dowódcą drugiej. Przeciwnie, głośno przeklina nieznajomych, spoglądając na nich z dachu jednego z domów. Dlaczego akurat tutaj muszą załatwiać swoje sprawy? Właśnie w tej dzielnicy miał się pojawić jego cel - syn bogatego szlachcica, który zdradził tajemny kult, do którego należał. Teraz podobno kryje się tutaj, może nawet w przebraniu skavena lub orka. W końcu wie, że jest ścigany. Johann widział wczoraj jego portret. Co prawda nie był do końca pewien, czy dobrze pamięta, bo sporo już zdążył zażyć Karmazynowego Cienia, lecz na pewno rozpozna łebka, kiedy go tylko zobaczy.

Zaraz... czy to nie tamten obok dowódcy? Bardzo podobna sylwetka... tak, to na pewno on... albo też Albrecht z gospody z Middenheim? Nie, przecież nigdy nie byłem w Middenheim, pomyślał Johann. To był tylko sen. To musi być ten koleś, i nikt inny. Johann pogłaskał z lubością ostrze jednego z noży. Zapiekło. Poleciało kilka kropel krwi. Tak, tak, pomyślał. Idealne, by przebić serce.

Wielka Biblioteka